Witajcie Kochani!
Triduum i Wielkanoc już 3 tygodnie za nami. Mam nadzieję, że był to dla Was dobry i owocny czas. My dobrze go wspominamy, choć nie obyło się bez niepotrzebnej spiny. Ale o naszym osobistym przeżywaniu może więcej na koniec. Zacznę od części papierowej czyli...
Kartek! Kilka trafiło do naszych bliskich, wiele do naszych znajomych, którzy posłali je swoim bliskim. Mam nadzieję, że przyniosły im radość i błogosławieństwo.
Mój pierwotny pomysł to były kartki w zieleni i bieli z ewentualnymi naturalnymi dodatkami. Wpadła mi w oko kolekcja GREENERY CHARM z Craft O'clock, do niej dodałam tekturki od FILIGRANEK: baranek i jajka w trawie oraz z baziami a także napis "Zmartwychwstał Pan".
Gdy już wyczerpałam kolekcję GREENERY sięgnęłam po BLOOMVILLE od MINTAY PAPERS ze względu na jej wiosenny, świeży charakter.
Wspominam słowa mojej mamy o tym, jak krótkie są te święta. Takie znane stwierdzenie: święta, święta i po świętach. I rzeczywiście, jeśli świętowanie zaczniemy dopiero w Niedzielę Wielkanocną, no ewentualnie święconką w sobotę, to rzeczywiście tak jest. Ale gdy popatrzymy, że to przecież całe Triduum, że to już jest święto, to zmienia się perspektywa. Od czwartku wieczór aż do niedzieli trwa jedna wielka długa liturgia i wszystko co w tym czasie robimy jest w nią zanurzone. I jest to już świętowanie. Nieco inne bo nie takie wesołe i lekkie, najpierw pełne refleksji, zasmucone, poważne. Ciągle zapracowane, bo niektórzy z nas jeszcze pracują zawodowo, bo nie da się oderwać od codziennych obowiązków, ale jeśli te najgrubsze zadania załatwiliśmy już wcześniej, to jesteśmy w stanie wygospodarować czas by udać się na liturgię, czy na czuwanie, adorację, by w domu znaleźć chwilkę na modlitwę.
Dla nas w tym roku to świętowanie było wyjątkowe, bo pierwszy raz odkąd mamy dzieci byliśmy wszyscy razem na liturgii w każdy dzień Triduum. Zaczęło się liturgią Wielkiego Czwartku. Po niej, korzystając z rady wielu znajomych, zrobiliśmy uroczystą kolację, tak jak Pan Jezus zjadł wieczerzę ze swymi uczniami. Wielki Piątek to była Droga Krzyżowa rano, wieczorem Liturgia Męki Pańskiej. Wielka Sobota, tradycyjnie koszyczek ze święconką i adoracja grobu pańskiego. I taki moment kiedy dzieci rzucają nam rodzicom takie "perełki" swymi słowami lub zachowaniem. Mnie zaskoczył Staś. Dopadła mnie koszyczkowa spina, chciałam je pięknie ozdobić i w ogóle mi nie szło, frustrowałam się, denerwowałam. A Stasiu: "Mamo, nie przejmuj się! Nawet jeśli przyniesiesz najbrzydszy koszyczek to Pan Bóg i tak będzie się cieszył, że przyszłaś." Wymiękłam. Zeszło ze mnie. Ma rację. A potem w kościele brał Józia i modlił się razem z nim. To takie nasze rodzicielskie "perełki". Takie przebłyski, że to co robimy ma jednak sens, gdzieś tam dociera ;)
I wieczorem, na Liturgii Swiatła i Wody, najmłodsi dali radę, byli zmęczenie, ale zadowoleni.
Z tej perspektywy, przeżywania całego Triduum, te święta nie są takie krótkie i mają głębszy sens i czujesz, że rzeczywiście zostawiają ślad w sercu, że rzeczywiście coś się zmienia.
Pozdrawiam!
Ania